Szkoła Podstawowa nr 15
im. Jana Pawła II

BUKOWINA
Szkolne Koło Krajoznawczo - Turystyczne PTTK

Sezon 2016

Magurka Wilkowicka

Witam ponownie w nowym sezonie górskich wędrówek. Tym razem wyruszyliśmy w Beskid Mały na Magurkę Wilkowicką w dniach 9- 10.04.2016. Uzbierała się pokaźna, trzydziestoosobowa ekipa, która dziarsko wsiadła do pociągu relacji Katowice- Wilkowice. Wszyscy zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe, bo pogoda nie rozpieszcza, w Katowicach leje. W górach czeka nas miła niespodzianka, deszcz pada jedynie z drzew. Jest bardzo mgliście, musimy uwierzyć naszej przewodnik pani Grażynie Adamek, że góry są wokół nas, lecz ukryte gdzieś w tej gęstej mgle spowijającej szczelnie każdy kawałek przestrzeni. Trasa naszej pierwszej wędrówki nie jest specjalnie długa, ani trudna. Idziemy szlakiem czerwonym i w porze obiadowej docieramy do schroniska. Po rozlokowaniu się w pokojach i ogólnym ogarnięciu się i posileniu, idziemy ponownie w góry. Jest łatwiej bo nie mamy ze sobą plecaków. Wspinamy się na Czupel i robimy sesję zdjęciową. Fajnie, to nie jest selfi, (myśl autora). Po powrocie do schroniska i bardzo smacznym posiłku (można dobrze zjeść na Magurce Wilkowickiej, polecam kluski na parze z jagodami, panie kuchenne same robią i paluszki polizane). Po wieczerzy ulubiona część wszystkich uczestników wycieczek, czyli – czas wolny, można sobie pogadać, trochę się powygłupiać i poodwiedzać kolegów i sympatyczne koleżanki. Przed pójściem spać spotykamy się w jadalni, żeby uzupełnić książeczki GOT. Starsi pomagają nowym członkom koła, czasami ciężko się połapać w tych rubryczkach. Na dworze robi się deszczowo. Ukołysani szumem deszczu zasypiamy. Rano, wiadomo, toaleta, sprzątanie i śniadanie wspólnie w jadalni. Zajmuje to akurat tyle czasu, aby pogoda się ustabilizowała i można było spokojnie wyjść nie zmieniając planów trasowych. Niestety jest dalej mgliście i na widoki nie ma co liczyć, ale i tak jest OK. Maszerujemy ochoczo, przy schodzeniu trzeba zachować ostrożność, jest bardzo ślisko i łatwo o wypadek. Zwiększamy odstępy i uważnie patrzymy pod nogi, stawiamy stopy omijając śliskie korzenie. Dochodzimy do Łodygowic, krótkie zakupy w sklepie, soczki jakie kto woli, pakujemy się do pociągu. Mimo nie najlepszych warunków pogodowych i prawie zerowej widoczności jakoś i tak jest fajnie, to magia wspólnej wędrówki, tak myślę i zapraszam na następną w maju. Pozdrawiam, opiekun koła p. Iwona Niedźwiedzka.

Pozdrawiam Iwona Niedźwiedzka

Wielka Majówka na Przegibku – Beskid Żywiecki

Wyjazd grupy turystycznej Bukowina w Beskid Żywiecki na Przegibek odbył się w dniach 14-15.05.2016r. Pojechaliśmy pociągiem z Katowic do miejscowości Sól. Trasa I dnia, przejście czarnym szlakiem przez Parszywkę, Bendoszkę Wilkowicką do schroniska na Przegibku została zmodyfikowana, ponieważ jakoś już tak jest tej wiosny, że jak się wyprawiamy to pogoda siada i leje. Odwracamy, więc trasę i postanawiamy iść przez Łysicę, a następnie zielonym szlakiem do schroniska. Po wyjściu z pociągu Sól wita nas rzęsistym deszczem. Zakładamy co się da, żeby jak najmniej zmoknąć. Porządna przeciw deszczówka jest naprawdę niezbędna. Przekonujemy się o tym po raz kolejny. Strome wejście na Łysicę bardzo nas rozgrzewa Deszcz na szczęście ustaje. Po dotarciu do schroniska, które jest wyjątkowo przytulne i swojskie Zostaje sporo czasu na zabawy i ognisko. Przyjmujemy kolejnych nowych członków SKKT Bukowina. Nazajutrz po śniadaniu i porządkach decydujemy pozostać jak najdłużej w gościnnych progach schroniska. Temperatura znacznie się obniża, wieje silny wiatr. Zjadamy ze smakiem zupę pomidorową i wyruszamy w drogę powrotną do Rycerki Kolonii. Busem do Rajczy. I pociągiem do domu.

Pozdrawiam Iwona Niedźwiedzka

Przedsmak wakacji - Pilsko – Beskid Żywiecki

Ostatni już wyjazd SKKT Bukowina w tym roku szkolnym, odbył się 04-05.06.2016. Celem wyprawy była druga co do wielkości góra w Beskidzie Żywieckim, czyli Pilsko o wysokości 1557m n.p.m.. Wyruszyliśmy z Korbielowa szlakiem żółtym na Halę Miziową, Szlak miejscami jest trudny, a podejścia strome. Pogoda nareszcie słoneczna i sucha. Widoczność bardzo dobra. Maszerujemy więc dzielnie, pragnienie gasząc wodą z górskich potoków. Schronisko na Hali Miziowej stosunkowo niedawno wybudowane, przypomina raczej hotel, nie ma tego szczególnego klimatu tak cenionego przez turystów. Jest bardziej bazą dla narciarzy zimą, bo wiadomo na deski warto wyskoczyć do Korbielowa. Po zakwaterowaniu i krótkim odpoczynku już bez plecaków, ruszamy zdobyć szczyt Pilska. Hala Miziowa jest na wysokości 1300 m.n.p.m. Idziemy stromym i kamiennym zboczem wokół rośnie kosodrzewina. Na szczycie kładziemy się plackiem wystawiając nasze przystojne buzie do słońca. Widoki zapierają dech w piersiach, szczególnie okazała Babia Góra. Schodzimy na Miziową dopiero na kolację. Wieczorem spotykamy się przy ognisku. Pieczemy kiełbaski, trochę śpiewamy. Młode pokolenie musi poznać rajdowe piosenki. Na szczęście jest z nami pani Agata i pan Andrzej, którzy pięknie grają na gitarze wszystkie stare hity, do tego słońce zachodzi na czerwono za górami. No, że jest fajnie to chyba mało powiedziane. Na spoczynek udajemy się dość późno. Dzieci wiedzą, że mogą przegadać nawet całą noc, ale rano trzeba wstać bez marudzenia. Poranek należy do tych słonecznych i leniwych. Kawa wypita przed schroniskiem ma smak wybitny. Podobnie zamówiona jajecznica bacy ze świeżym chlebem. Tak, uwielbiamy te górskie klimaty. Do południa dzieci swobodnie biegają wokoło schroniska, bawiąc się w chowanego. Potem czas już ruszać w drogę powrotną. Zapraszamy do wspólnego wędrowania w nowym roku szkolnym.

Pozdrawiam Iwona Niedźwiedzka

Rajd 25 - lecia wybudowania Wieży na Baraniej Górze

W dniu 24 września 2016r. odbył się rajd górski związany z 25 rocznicą oddania we władanie turystów Wieży widokowej na Baraniej Górze.

Organizatorami imprezy było Koło Przewodników Beskidzkich Górnośląskiego Oddziału PTTK w Katowicach oraz SKKT „OLIMP” przy ZSF „Elementarz” i SKKT „ Bukowina” przy SP- 15 w Katowicach.

Impreza odbywała się szlakami Beskidu Śląskiego wokół Baraniej Góry. Ilość uczestników przerosła oczekiwania organizatorów. W rajdzie bowiem uczestniczyło ponad 260 uczestników zarówno grupy zorganizowane jak i osoby indywidualne. Uczestnikami były dzieci, młodzież i wspaniali rodzice, którzy licznie stawili się na imprezie.

Najliczniejszą reprezentacją okazała się drużyna SP-15, która wraz opiekunami liczyła 71 osób. Były to dzieci, młodzież szkolna, członkowie SKKT Nr 10” Bukowina” i ich rodzice. Wśród uczestników najmłodszym samodzielnie idącym turystą okazał się Filip Hałat, który dzielnie dotrzymywał kroku przewodniczce p. Grażynie Adamek, wiodąc całą grupę na szczyt Baraniej Góry, za co został wyróżniony nagrodą specjalną.

Drużyna SKKT „OLIMP” liczyła zaledwie 19 osób jednak na wyróżnienie zasługuje fakt, że w rajdzie uczestniczyli nowicjusze - początkowi adepci turystyki górskiej i ich rodzice. Najliczniejszą rodziną była rodzina Czajkowskich - p. Sabina, Jacek, Szymon i Michał. Serdeczne gratulacje!

Nie mniej liczna była drużyna ze Sławkowa – 54 uczestników oraz drużyna SP- 34 – 49 osób wraz z SP- 27- 5 uczestników.

Wszyscy uczestnicy niezawodnie stawili się na mecie rajdu, na której organizatorzy zadbali o atrakcje - odbyła się bowiem loteria fantowa - każdy los wygrywał, uczestnicy otrzymali pamiątkowe znaczki rajdowe, kartki pocztowe z wizerunkiem wieży oraz ulotki informacyjne a także mini poczęstunek. Wszystkie drużyny otrzymały pamiątkowe dyplomy a najliczniejsza drużyna książki i sprzęt sportowy.

Dla uhonorowania tych, którzy 28 lat temu podjęli inicjatywę i w trzy lata niemalże na własnych barkach wnosząc elementy konstrukcyjne, postawili wieżę odbyła się miła uroczystość. Wręczono dyplomy i pamiątkowe statuetki wszystkim żyjącym budowniczym zaś tych , którzy odeszli na wieczną służbę uczczono minutą ciszy. Dla wszystkich uczestników zagrała trombita i kapela góralska.

Rajd Wieży na Baraniej Górze należy uznać za niezwykle udany. Dopisali niezawodnie uczestnicy, pogoda była murowana a jubilatka wieża jak stała tak stoi ciesząc oczy turystów panoramą 360 stopni. Tylko lasy świerkowe porastające niegdyś stoki Baraniej Góry znacznie się przerzedziły, ukazując bezmiar przestrzeni. Miejmy nadzieję, że leśnicy LP nadleśnictwa Wisła zadbają o odbudowę drzewostanu i przywrócą dawny stan – czego sobie , im oraz wszystkim turystom życzę.

Rajd 25 – lecia Wybudowania Wieży na Baraniej Górze już przeszedł do historii. Czekamy na kolejną rocznicę.

Z turystycznym pozdrowieniem Grażyna Adamek

Jesienne mgły na Hali Rysianka

ZAKOŃCZENIE SEZONU TURYSTYCZNEGO JURA KRAKOWSKO-CZĘSTOCHOWSKA ŁUTOWIEC 19-20.11.2016r.

W dniach 19-20 listopada 2016r.. po raz ostatni w tym sezonie turystycznym odbyła się wycieczka grupy SKKT Bukowina i SKKT OLIMP. Wyjazd miał charakter biwaku. Było nas 28 osób. W sobotę trasa zaplanowana była na przejście szlakiem głównym jurajskim z Bobolic do Łutowca , jednak pogoda tzn. ulewny deszcz pokrzyżował nam plany. Zatem po zwiedzeniu Zamku Bobolice udaliśmy się do naszej maszyny aby udać się w drogę do Łutowca. Po przyjeździe odbyło się powitanie przez „Wójka Darka rycerza z Łutowca” a następnie szybki przydział pokoi czyli sal rycerskich i dam dworu. Musieliśmy się szybko zorganizować , bo w brzuchach kiszki marsza grały. Po wstępnym posiłku- śniadanie domowe- przystąpiliśmy do podziału gwarnej grupki na konkretne drużyny. A było co robić. Powstały zespoły ds.: latania na szmacie, pomywaka, obieraka, ogniskowo- kominkowy, śniadaniowy, kolacyjny, obiadowy i do nakrywania stołu. Atrakcją były oczywiście ziemniaki z kociołka i kiełbasa z dzidy. Tutaj działali wszyscy. Trzeba było bowiem obrać 2 worki ziemniaków, buraki – brudzaki, marchewkę i ukochaną cebulę. Tym wszystkim zajmowały się „damy dworu i rycerze” a całością zarządzały ochmistrzynie panie: Grażyna, Iwona i Agata. Szefem od Ognia był pan Darek i najstarsza ekipa gimnazjalistów. Po przygotowaniu ingredientów pieczonkowych, trzeba było nastawić kocioł rosołu i gulaszu oraz kaszy. To na obiad na niedzielę. Wszystkim zajmowaliśmy się sami- tzn. przy pomocy opiekunów bo tak całkiem sami to …....chyba byśmy głodowali. Około 14.00 Ukazało się naszym oczom słońce. Pogoda się poprawiła, zrobiło się miło i dość ciepło więc zarządzono ewakuację ze szkoły. Poszliśmy na wędrówkę do Ruin łutowieckiej Strażnicy. To najdalej na południowy - zachód wysunięty punkt obrony dawnych terenów Polski, część jurajskiego pasa obronnego - Fragment Szlaku Orlich Gniazd. Wyprawa super bo okolica piękna. Ze wzgórza mogliśmy podziwiać oba zamki – Bobolice i Mirów. Po powrocie był czas na gry i zabawy w terenie i przy stolikach. Wieczorne sobotnie spotkanie to była posiada przy kominku ze śpiewami i gitarą – grała przepięknie p. Agata , śpiewał kto mógł i umiał. Nie udał się tylko nocny maraton filmowy gdyż sprzęt przywieziony był zbyt nowoczesny w stosunku do tego zastanego. Było za to królewskie ciasto oraz gry i zabawy w podgrupach. Śmiechu było duuuuużo!!! Nawet na szafę niektórzy wychodzili. O północy liczyliśmy trochę na spotkanie z duchami, Białej Damy i rycerzy Mira i Bobola, ale gwar i śmiechy uczestników przegonił je na zamki. Rano pobudka była ciężka. Poszliśmy spać o 1.00. a po piątym pianiu kurów oko nie chciało się otworzyć. W NIEDZIELĘ: Śniadanie (niemalże do łóżka) podawali chłopcy. Był szwedzki stół- czyli co kto lubi, co kto chce. W niedzielne przedpołudnie odbyła się gra terenowa- podchody. Tym razem „Damy dworu” ukrywały się przed „Załogą rycerską”. Na oznakowanej trasie biegu przygotowane były listy z licznymi zadaniami. Wszystkie zostały zrealizowane pomimo trudności w terenie i małymi kłopotami z ich odnajdywaniem. (A mówią, że to dziewczyny są gapowate ) Okazało się bowiem , że ostatni list tuż u podnóża Zamku w Mirowie przepadł. To znaczy on tam był ale „rycerze” byli mało spostrzegawczy. Ze znalezieniem wszystkich dziewczyn także był problem. Ostatecznie koleżanka sama wyszła z ukrycia i dała się znaleźć. Po powrocie czekała na nas prawdziwa uczta. Królewski obiad. Na pierwsze danie podano rosół suto okraszony makaronem, z kwiatkami marchewkowymi. Na drugie - jak na dwór rycerski przystało- podano kaszę i gulasz a dla zdrowotności naturalnie kiszony ogórek. Szkoda, że poddani tak mało jedzą bo jeszcze niejeden głodomór mógłby się posilić. Po obiedzie przyszedł czas na pakowanie i porządki czyli wszystko do wora i latanie na miotłach i szmatach itp. Trzeba było przywrócić choć trochę pierwotny wygląd szkole , w której na co dzień uczą się dzieci z Łutowca. Nadszedł zatem kres naszej przygody. Wszystko co dobre się szybko kończy. Tak oto zakończyliśmy sezon turystyczny 2016. Jednak nie martwcie się. Marzec już tuż, tuż a wtedy kolejne przygody czekają na nas.

Kto chce niech dołącza do naszego grona i bawi się z nami.

Z turystycznym pozdrowieniem GA, IR-N, AP i DA